W ubiegłą niedzielę byłam na wspaniałej imprezie w Lanckoronie zwanej Anioł w Miasteczku.
Zjeżdżają się na tą imprezę okoliczni rolnicy z przeróżnymi przetworami, chlebem, piernikami, sokami, nalewkami itp. Nie brakuje tam również Aniołów - anioły są wszelakie, z ceramiki, z koronki, z drewna czy szmaciane. Najpiękniejsze jednak były te, które przechadzały się pomiędzy stoiskami przystrojone w skrzydełka i aureole. Jednym słowem Anioł w Miasteczku.
Nie byłabym sobą gdybym nie udała się do stoiska z nalewkami i przeróżnymi syropami. Przemiłe Panie (siostry) częstowały na owym stoisku wszelakimi dobrociami: kawą z przepysznym syropem korzennym (oczywiście nabyłam słoiczek), grzanym winem własnej produkcji, sokiem z pokrzywy (podobno bardzo zdrowym) no i nalewką porterową. Pierwszy raz coś takiego próbowałam i muszę powiedzieć że była to miłość od pierwszego spróbowania. Nie wiem jak to się stało że nie kupiłam sobie buteleczki, prawdopodobnie byłam zajęta oglądaniem innych pyszności a potem jej po prostu zabrakło.
Ale co robi blogerka kulinarna po takim doświadczeniu? Odpowiedz jest prosta - robi swoją nalewke w domu.
Przekopałam pół internetu i wiele książek na temat nalewek i oto przepis który najbardziej moim zdaniem przypomina skład, o którym mówiły Panie ze stoiska. Jeśli zrobicie ją dziś na święta będzie idealna. Jej korzenny smak i rozgrzewająca moc jak nic nadadzą się na świąteczne wieczory.