Lubicie borówki? Co za pytanie, kto ich nie lubi. Powiem tak - osobiście nikogo takiego nie znam - ale zawsze mogę się mylić.
Niedawno
usłyszałam, że w pewnej piekarni niedaleko Starego Miasta, w której
wcale nie sprzedają cudów na kiju, można kupić przepyszne drożdżówki z
jagodami, rabarbarem i czerwonymi porzeczkami okraszone maślaną
kruszonką. Od razu poczułam ten rozkoszny zapach i wspaniałe
rozpływające się w ustach kolejne kęsy drożdżowego ciasta. Już chciałam
się poderwać i biec w stronę owej wspomnianej w rozmowie piekarni, gdy
uświadomiłam sobie że przecież opanowałam ostatnio sztukę zagniatania
drożdżowego ciasta. Szybki rekonesans w głowie zawartości mojego ogrodu
uzmysłowił mi że tak naprawdę te cuda mogę przygotować sama i zjeść
jeszcze cieplutki oraz pachnące owym wspaniałym zapachem zapieczonych
owoców. W dodatku stanął przede mną obraz iście sielski. Ogród, hamak,
Ja, bose stopy, świeżo skoszona trawa, szum brzóz, ptaków śpiew, w
jednej dłoni kawa, w drugiej pachnąca słodycz i promienie porannego
słońca na twarzy.
Rozmarzona tym widokiem postanowiłam
niezwłocznie przystąpić do realizacji projektu. Nie byłabym sobą gdybym
nie spróbowała. Teren nieznany ale być może okaże się wspaniałym
kulinarnym odkryciem.
Do dzieła!